Coffeetalk: Postaw siebie na pierwszym miejscu

Hej Wszystkim::

Dzisiaj postanowiłam trochę pofilozofować, rzucić nieco psychologicznym tematem. Jest to wynik moich ostatnich rozważań, popełnionych w ostatnim czasie błędów oraz bacznej obserwacji. Mam nadzieję, że spodoba Wam się kolejny post z tytułu "Coffeetalk". A zatem łapcie za swój kubek z kofeinowym napojem i zapraszam do czytania.

Tytuł tego wpisu mógł Was nieco zdziwić. Można powiedzieć, że ociera się nieco o kontrowersję, ma egoistyczne brzmienie. Ja jeszcze do całkiem niedawna, pomyślałabym to samo. Zawsze był ktoś ważniejszy, zawsze coś miało większy priorytet. Jaka z tego konkluzja? Prosta...nie tędy droga. Dlaczego? Już wyjaśniam.


Zacznę od pojęcia egoizmu. Wbrew temu, co wszyscy myślą, nie jest to stawianie siebie na pierwszym miejscu. Owszem, to też wchodzi w skład definicji, ale jest ona znacznie szersza. Postawa egoistyczna to taka, w której dana osoba ma o sobie wysokie mniemanie, podejmuje decyzję zgodną ze swoim wewnętrznym "ja", nawet kosztem krzywdy innych osób, nie zważając na opinie z zewnątrz. To ostatnie jest bardzo ważne, nawet kluczowe do tego, by odróżnić egoizm od asertywności! Zatem płynnie przechodząc dalej, jak zdefiniować asertywność? Według słownika jest to "w psychologii termin oznaczający posiadanie i wyrażanie własnego zdania oraz bezpośrednie wyrażanie emocji i postaw w granicach nienaruszających praw i psychicznego terytorium innych osób oraz własnych, bez zachowań agresywnych, a także obrona własnych praw w sytuacjach społecznych." Czy już widzicie różnicę? Ten kto postępuje w zgodzi ze sobą, nie oznacza, że jest on egoistą. 


Gdy mamy już określone te terminy, mogę przejść dalej. Powinniśmy zdać sobie sprawę, że:

  • jestem indywidualną jednostką, mam prawo do własnego zdania i postępowania zgodnie ze swoimi przekonaniami (jeśli są zgodne z prawem oraz nie krzywdzą psychicznie lub fizycznie innych osób)
  • mam obowiązek szanować odmienne opinie, nawet jeśli są sprzeczne z moimi (pod warunkiem wymienionym wyżej w nawiasie, np. nie toleruję kradzieży, jest niezgodna z prawem)
  • mam wpływ tylko i wyłącznie na siebie i swoje działania, wszelkie próby naruszania czyjejś wolnej woli, są niezgodne moralnie i prawnie zakazane (wymuszanie, groźby itp.)

Kolejnym krokiem jest uświadomienie sobie, że w pierwszej kolejności, myślimy o sobie! Gdy mamy zapewniony komfort psychiczny, fizyczny oraz bezpieczeństwo, dopiero wtedy można szczerze i prawidłowo oraz racjonalnie pomóc innym i otoczyć ich swoją troską opieką, wchodzić w związki, zawierać przyjaźnie. W przeciwnym razie grozi to autodestrukcją, a także (nawet nieświadomym) krzywdzeniu innej osoby. Wyjaśnię na przykładzie. Pijący alkoholik namawiający eksperymentującego z alkoholem swojego syna do zaprzestania picia, bo źle skończy. Wiarygodne? Niezbyt. Nawet jeśli mamy dobre intencje, nikogo nie wyciągniemy z "bagna", ugrzęźniemy oboje. Alpinista znajdujący się w niebezpieczeństwie na górskim szlaku, przede wszystkim musi ratować siebie, dopiero potem pomyśleć o swoim towarzyszu. To jest działanie logiczne. Wszystko po kolei. 


A co z obroną własnego zdania? Jeśli takowe mamy, możemy śmiało je wyrażać w sposób kulturalny. Jeśli nie posiadamy własnej opinii, to po prostu wtedy zgodnie z prawdą należy to przyznać. Nie ma sensu na siłę się kłócić, że jest inaczej albo przytakiwać na wszystko. Dajmy sobie czas na przemyślenie niektórych spraw. Po co palnąć od razu głupotę? 


Dlaczego stawianie siebie na pierwszym miejscu jest tak ważne? Odpowiedź jest prosta. Ze sobą zostajesz 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu i to do końca życia. Ciągłe umartwianie się, nic nie da. Kiedy na siłę staramy się przypodobać innym- ludzie odejdą. Oni chcą CIEBIE, a nie swojej kopii. Mówię rzecz jasna o tych ludziach, którym serio na Tobie zależy. Jeśli wciąż myślimy tylko o innych, pomijając swoje potrzeby, prędzej czy później one wyjdą. Gwarantuję Wam to. Skończy się to pogubieniem, wczesnym wypaleniem zawodowym, zaburzeniami odżywiania, depresją, atakami paniki, lękami lub nerwicą. Nie straszę. Mówię jak jest. Z obserwacji i autopsji.  Jaki wniosek? Najpierw pomyśl, zastanów się, wyedukuj się, rozkmiń, co Ci odpowiada, tak szczerze. Potem dopiero podejmuj kolejne kroki. Tak jak małe dziecko. Najpierw uczy się siadać, potem chodzi na czworakach, później staje na nogi, przewraca się, chodzi szybciej, znów się przewraca, biega, przewraca się, aż w końcu płynnie porusza się na własnych nogach. Upadki, to nie porażki, nawet jak tak je odbieramy. To nauka, chwila stopu, by zmienić kierunek swojej trasy życiowej, nauczka na przyszłość, kształtowanie i poznawanie siebie. Każdy ma do tego prawo. I co wtedy zrobisz, gdy upadniesz? Lecisz pomóc koledze, który też leży. A może podcinasz mu nogi? Nie! Wstajesz, otrzepujesz się i ewentualnie wtedy wyciągasz pomocną dłoń. Kiedy Ty masz już równowagę. Taka pomoc jest efektywna. Nikt nie ucierpi, obie strony zyskają. Proste?


Jeśli nauczymy się kulturalnie wyrażać swoje zdanie oraz jeśli trzeba, przyznać komuś słuszność lub zwrócić na coś uwagę, to poczujemy ogromną ulgę. Pozbędziemy się presji społeczeństwa, tej wiecznej nagonki, owczego pędu dzisiejszego świata. Staniemy się naprawdę wolni i niezależni. Zgodni sami ze sobą. Szczęśliwsi. 

Co z presją społeczną, tym co "wypada", co pomyślą inni? Kiedy dojdziecie do tego pułapu, złapiecie wewnętrzną równowagę, sami będziecie wiedzieli, kiedy coś "wypada", a kiedy to jest spowodowane tylko jakąś presją, ogólnym przekonaniem. Zacznie się liczyć dla Was tylko opinia tych najważniejszych osób, z którą i tak nie musicie się zgadzać. Wystarczy ją uszanować. Być dumnym z siebie, własnych wyborów, tym, kim się jest. Nie narcyzem. Zwykłym człowiekiem:ze słabościami, mocnymi stronami, prawem pomyłki i złym wyborem. Sobą. To jest kluczem do szczęścia.


Komentarze

Popularne posty